ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Lacrimosa ─ Revolution w serwisie ArtRock.pl

Lacrimosa — Revolution

 
wydawnictwo: Hall Of Sermon 2012
 
01. Irgendein Arsch ist immer unterwegs 5:00
02. If the world stood still a day 3:15
03. Verloren 7:29
04. This is the night 5:29
05. Interlude - Feuerzug (Part I) 0:46
06. Feuerzug (Part II) 4:41
07. Refugium 4:42
08. Weil Du Hilfe brauchst 6:01
09. Rote Sinfonie 11:03
10. Revolution 5:23
 
Całkowity czas: 54:16
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,2
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,3
Album słaby, nie broni się jako całość.
,3
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,3
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Niezła płyta, można posłuchać.
,2
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,4
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,5
Arcydzieło.
,5

Łącznie 29, ocena: Niezła płyta, można posłuchać.
 
 
Ocena: 2 Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
06.10.2012
(Recenzent)

Lacrimosa — Revolution

 - Mam zaliczone – wykrzyknąłem radośnie, jak tylko wybrzmiały ostatnie dźwięki „Revolution”, kończącego najnowszą Lacrimosę. A zaraz potem dla odstresowania włączyłem „Gula Matari” Quincy Jonesa.

 Jeżeli taki zagorzały rocker po przesłuchaniu płyty zespołu, który lubi i zna od prawie 20 lat (od „Satury”) szuka ukojenia w jazzie (lajtowy, bo lajtowy, ale jazz), to coś musi być nie tak. Z samym słuchającym, bo się starzeje? Możliwe.  Ale chyba bardziej z samym zespołem.

 Już kilka osób zwróciło uwagę, że „Revolution” jest głośne. No jest. Ale to raczej cecha, niż wada. A kiedy zaczyna nam to przeszkadzać? Kiedy nic za tym hałasem nie stoi. Tak jak w przypadku „Revolution” – zespół młóci te dźwięki przez prawie godzinę,  jak zboże w młockarni i nic z tego nie wynika. Do tego czasami miałem wrażenie, że słucham nie Lacrimosy, tylko Paradise Lost i to zupełnie bez formy.  Jeden z moich znajomych, bardzo zresztą życzliwie nastawiony do tego albumu, wynalazł tam raptem trzy dobre utwory, które mu się spodobały. Za to inny twierdzi, że mu się podoba i słuchał tego ze dwadzieścia razy. Hm… może mu się podoba, a może się przyzwyczaił. Jest taka możliwość. Faktycznie, po kilku razach ta płyta przestaje denerwować. Ale, broń Boże, nie zaczyna się podobać. Brak pomysłów – w zasadzie to tyle na ten temat. Gotyk to też muzyka użytkowa. Jest grupa słuchaczy ubierających się na czarno i śpiących w trumnach (nie mylić z właścicielami zakładów pogrzebowych w trakcie rozwodu), którzy też potrzebują jakiejś godziwej rozrywki. Potrzebują czegoś  w rodzaju „Der Strasse Der Zeit”, „Hohlied der liebie”, „Sanctus”, „Die Erste Tag”, albo z lżejszej półki „Ich Bin Der Brennede Comet”, czy „Alleine zu Zweit”. Nic takiego na „Revolution” nie ma. Tak po prawdzie, w ogóle nic tu nie ma.

 Omijać z daleka. Szkoda czasu.

 

 

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.