ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Pete Brown & Piblokto! ─ Things May Come and Things May Go, But The Art School Dance Goes On Forever w serwisie ArtRock.pl

Pete Brown & Piblokto! — Things May Come and Things May Go, But The Art School Dance Goes On Forever

 
wydawnictwo: Harvest Records 1970
 
1.Things May Come and Things May Go, But The Art School Dance Goes On Forever [5:06]
2.High Flying Electric Bird [4:18]
3.Someone Like You [5:49]
4.Walk For Charity, Run For Money [5:31]
5.Then I Must Go and Can I Keep [3:53]
6.My Love Is Gone Far Away [2:50]
7.Golden Country Kingdom [3:12]
8.Firesong [6:02]
9.Country Morning [6:50]
 
Całkowity czas: 43:31
skład:
Pete Brown - śpiew, instrumenty perkusyjne
Jim Mullen - gitara prowadząca
Roger Bunn - gitara basowa
Dave Thompson - instrumenty klawiszowe
Rob Tait - bębny, instrumenty perkusyjne
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 1, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
10.03.2012
(Recenzent)

Pete Brown & Piblokto! — Things May Come and Things May Go, But The Art School Dance Goes On Forever

Nazwisko Pete’a Browna może być problemem zarówno dla jego posiadacza jak i jego fanów, jeśli ten odniesie jakikolwiek sukces w jakiejkolwiek dziedzine. Jego powszechność - niczym naszego rodzimego Jana Kowalskiego – nie ułatwia utrwalenia w pamięci ewentualnych osiągnięć. Cóż, zapewne lista wszystkich Pete’ów Brown’ów w książce telefonicznej zajmuje przynajmniej kilka stron. Pytanie: jak tutaj się wyróżnić z tej listy tworząc do tego mało komercyjną i nietuzinkową muzykę.

Jednak pod koniec lat 60-tych Pete Brown nie był wcale postacią taką anonimową. Był on nadwornym tekściarzem legendarnej grupy Cream i obok swoich odpowiedników Petera Sinfielda (King Crimson) i Keitha Reida (Procol Harum) był chyba najbardziej znanym w swojej profesji, będąc odpowedzialnym za stronę liryczną wielu klasyków grupy Bruce’a, Claptona i Bakera.

Niemniej wraz z niespodziewanym rozpadem Cream nadeszedł dla Pete’a Browna koniec pewnej ery i początek nowej. Postanowił spróbować sił na własny rachunek. O ile jego pierwsze kroki nie były zbyt udane (jego Pete Brown & His Battered Ornaments dość szybko się posypał), ale tyle drugie podejście było już więcej niż owocne.

„Things May Come and Things May Go, But Art School Dance Goes On Forever” jest płytą wyjątkową w swoim brzeminiu, pomysłach aranżacyjnych i muzycznym wykonaniu.

Nie doszukiwałby się tutaj tych rozbudowanych potężnych blues-rockowym brzmień spod znaku Cream. Płyta grupy Pete’a Browna przepełniona jest bardziej delikatniejszymi, psychodelicznymi utworami niż rozpędzonymi ‘creamowymi’ koncertowymi monumentami, aczkolwiek jeśli wsłuchacie się w kilka studyjnych kawałków ‘Śmietanki’,  przyhamowanych w swoich improwizacyjnych zapędach, nie trudno będzie się doszukać licznych zbieżności pomiędzy stylami Cream i Piblokto!

Utwór tytułowy ma ciekawe tempo, niemal hard-rockowe, przystopowane poprzez ‘schowanie’ gitarowej partii i ‘wyciągnięcie’ klawiszy i śpiewu Browna na pierwszy plan. Niemniej sam utwór ma kilka ciekawych, psychodelicznych przejść i gitarową solówkę, mogącą się wydać momentami za zbyt delikatną, jednak mającą w sobie sporo ‘claptonowej’ ekspresji, kojarzącej się z początkami Cream.

Delikatny „High Flying Electric Bird” ma swój niesamowity urok; zarówno partia saksofonu altowego jak i śpiew Browna podparte lekkim gitarowym i melotronowym tłem są prowadzone swobodnie przez co utwór zdawać się może, że rozwija się swoim naturalnym rytmem.

Balladowy „Someone Like You” ma ciekawie brzmiącą gitarę we wstępie kojarzącą się nieco ze stylem Petera Banksa z pierwszych dwóch płyt Yes. Zresztą cały utwór ma coś z tej zwiewności „Sweetness” i „Clear Days” znanych z pierwszych dwóch płyt Andersona i kolegów, nawet pomimo kilka płynnych zmian tempa i ostrzejszego wokalu Browna w końcówce numeru.

 „Walk For Charity, Run For Money” jest chyba najbardziej charakterystycznym fragmentem wydawnictwa. Niezwykle rozpędzony, mający fajną rytmikę i momentami nieco demoniczny sposób śpiewania lidera. Wprawdzie gitara może się momentami wydawać nieco wygładzona, ale niezwykle ekspresyjny popis wokalny Browna sprawia, że utwór wydaje się być najmocniejszym z całego zestawu.

„Then I Must Go and Can I Keep” jest spokojnieszy od poprzednika, nawet jeśli mocna, nieco ‘squire’owa’ parta basu prowadząca cały utwór sprawia inne wrażenie. Dość lekkie brzmienie instrumentów klawiszowych i znów nieco wygładzone brzmienie gitary zdają się wyciszać brzmienie całości kompozycji. Do tego dołożono wpadającą w ucho chwytliwą linię melodyczną w refrenie.

„My Love Is Gone Far Away” jest kolejnym, deliktaniejszym przerywnikiem, mającym tym razem coś bardziej z klimatu folk-rockowych grup zza Oceanu pokroju The Byrds i Buffalo Springfield niż będącym inspirowanym ówczesną brytyjską sceną. Tak samo spokojnie prowadzona melodia, delikatna solówka gitarowa i swobodnie dryfujący śpiew.

Całości dopełniają trzy utwory: bardzo lennonowski „Golden Coutry Kingdom”, pompatyczny „Firesong” (niemal liturgiczny śpiew Browna przy akompaniamencie jedynie organów kościelnych we wstępie sprawia niesamowite wrażenie) oraz „Country Morning” niosący ze sobą chyba najwięcej znamiom Cream; ta samo blues-rockowa gitara, wolne tempo. Nawet śpiew Browna bardzo ‘podchodzi’ pod Jacka Bruce’a. Wszystko to sprawia wrażenie, że „Country Morning” brzmi jak jakiś zapodziany gdzieś głęboko w archiwach niewykorzytsany utwór z „Fresh Cream” słynnego tria.

Płyta bardzo zapomniana i ukryta na dnie kufra gdzieś na strychu. Warto jednak po nią sięgnąć, oj warto. Nawet jeśli kosztem kilkakrotego zakrztuszenia się kurzem podczas jej wydobywania spod sterty gratów.

 

 

 

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.