ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Galahad ─ Year Zero w serwisie ArtRock.pl

Galahad — Year Zero

 
wydawnictwo: Avalon Records 2002
 
I. Year Zeroverture [4:45]
II. Belt up [3:48]
III. Ever the Optimist [3:43]
IV. The Charolette Suite [1:07]
V. Haunted [4:21]
VI. Democracy [9:53]
VII. Baroque and Roll Dementia [2:26]
VIII. A Deeper Understanding? [3:52]
IX. The Jazz Suite [1:42]
X. Take A Deep Breath and Hold On Tight [1:36]
XIi. Hindsight 1 - Piano and Clarinet [2:14]
XIii. Hindsight 2 - A very clever guy indeed [5:41]
XII. The September Suite [3:45]
XIII. World Watching [2:26]
XIV. Deceptive Vistas/Postscript - Perspective [4:44]
 
Całkowity czas: 56:03
skład:
Roy Keyworth - Electric and acoustic guitars, bass guitar on "Democracy" / Stuart Nicholson - Vocals / Spencer Luckman - Drums and percussion / Dean Baker - Dean Baker synthesizers, moog, mellotron / Neil Pepper - Bass
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,2
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,3
Album słaby, nie broni się jako całość.
,2
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,4
Niezła płyta, można posłuchać.
,5
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,6
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,5
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,14
Arcydzieło.
,26

Łącznie 67, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
26.12.2002
(Recenzent)

Galahad — Year Zero

OCZEKIWANIA

Były na pewno duże, wręcz ogromne. Album Following Ghosts z 1998 r. potwierdził klasę zespołu jako najbardziej rozwojowej i poszukującej formacji z kręgu brytyjskiego neoprogressive zasygnalizowanej już dość mocno krążkiem Sleepers (1995). Obie płyty zorientowane były niby to na tradycyjny neoprogowy styl - przemieszanie ładnych piosenek z dłuższymi kompozycjami, wysmakowanymi melodycznie, a zwłaszcza brzmieniowo. Zarówno tytułowy Sleepers, Exorcising Demons jak i zwłaszcza Amaranth pozytywnie frapowały próbami wykroczenia poza ciasny schematyzm gatunku. Ten ostatni zawierał słynną Amaranth Sequence jawiącą się w owych czasach wręcz jako neoprogowa awangarda. Following Ghosts był dalszym krokiem naprzód - co potwierdzały zaskakujące transowe rytmy z Bug Eye tudzież Ocean Blue. Co zatem zaproponuje tak pomysłowa formacja w swoim najnowszym dziele?

MAGIA

Kiedy usłyszałem tę płytę raz i drugi byłem wręcz olśniony. Kolejna granica przekroczona - zespół kompletnie zrezygnował z tradycyjnego podziału na poszczególne utwory. Nie wychwytywałem ani piosenek ani suit - słyszałem jedną, wielką, niezwykle urozmaiconą całość, słyszałem jeden wspaniały koncept pomimo rozbicia na wiele krótkich fragmentów. Czy to w ogóle jest jeszcze neoprog? Brzmienia zmieniały się jak w kalejdoskopie, to krótkie powroty do rozwiązań transowych, to intrygujący podkład perkusyjny, to klawisze potraktowane raz jako rytmiczny bas, raz bardziej tradycyjnie - jako przestrzenne tła czy krótkie solówki, raz prezentujące klimaty elektroniczno-industrialne, raz bawiące się w podniosłe Bachowe organy. Nicholson śpiewający jakby z doskoku - tu zwiewnie i onirycznie, tam zaś bardziej drapieżnie, stylizowane chórki. Gitara momentami zadziorna i niemal metalowa, momentami łagodna i nostalgiczna, obecne elementy dość grzecznego, ale jednak jazz rocka. Wybuchowa, naprawdę wybuchowa, a zadziwiająco udana mieszanka. Do dziś podtrzymuję zachwyt nad pierwszymi czterema kawałkami bo potem uświadomiłem sobie, że w istocie...

I PO MAGII?!

... Haunted to jednak typowa neoprogowa piosenka, do tego dość sztampowa i mało błyskotliwa jak na możliwości Galahadu. Do licha - co jest grane, czemu wcześniej tego nie wychwyciłem? To spostrzeżenie okazało się punktem zwrotnym w moim odbiorze płyty. Zacząłem dostrzegać coraz więcej rozwiązań już ogranych, a nawet dosyć wtórnych - zwłaszcza w kontekście tego co zespół proponował już wcześniej. Oczywiście Year Zero zaraz, jakby mi robiąc na złość, zabłysnął najdłuższą, najdziwniejszą i najbardziej eklektyczną kompozycją - Democracy. Czegóż tu nie mamy - trochę efektów brzmieniowych ala Vangelis (zwłaszcza tych z 1492: Conquest Of Paradise), jakieś chrząkania zabrudzonej gitary, malutki moment mogący się kojarzyć z Rammsteinowskim podkładem rytmicznym a także industrialnym podkładem Schnitt Acht, nieco śpiewu, bardzo dziwne pląsy klawiszy - melancholijno-filmowe, a za chwilę pachnące pewnymi patentami Klausa Schulze, naprawdę sporo dobrej, awangardowej muzyki jak na stylistykę podobno neoprogową. I znów pytanie: może już nie neoprogową? Udany jest również A Deeper Of Understending? z tym swoim ambientowym zawiązaniem, z którego powoli wyłania się śliczna melodia, śpiew Nicholsona wprowadza znów bardziej tradycyjne klimaty, dobrze, iż w dużej mierze jest to utwór jednak instrumentalny. Wspomniane wpływy jazz rocka to The Jazz Suite - kawałek króciutki i jazzrockowy na zasadzie wielkiej umowności, do Sceny Canterbury to tu daaaaleko, ale czego ja w końcu wymagam... Zaraz potem równie krótka odsłona dynamicznego, krystalicznego wręcz neoproga. Płyta trwa dalej - zmienna i ciekawa, ale nie potrafiąca chyba dostarczyć większych zaskoczeń dla oddanych fanów Galahadu. Podzielona na dwie części niezła balladka Hindsight z ładnym, fortepianowym głównie wprowadzeniem to znów dobrze nam już znane pomysły z poprzednich propozycji, żadne novum, choć słucha się przyjemnie. Lepsze wrażenie robi z pewnością instrumentalna The September Suite odznaczająca się dwukrotnym stopniowaniem i rozładowaniem napięcia budowanych złowieszczo - filmowych tematów tudzież monumentalnymi organami. Teraz ładne przejście do World Watching - znów jednak śpiewanego fragmentu z typowym, neoprogowym instrumentarium, dobrze, że końcówka broni się odmiennym klimatem. I wreszcie sam finał - Deceptive Vistas/Postscript - Perspective. Finał niestety rozczarowujący - pompatyczny główny motyw jako żywo kojarzy się ze suita Aries, śpiew, quasi chórki, fajny momencik brzmień trąbkowo - podobnych, niemniej czasami pachnie mi to wszystko sprofanowanym odpowiednim fragmentem Atom Heart Mother, buuuu.... cisza... wybuch... jakieś głosy...cisza, koniec.

KONCEPT

Album podejmuje tematykę ludzkich zachowań i oczekiwań, ludzkich ocen i uczuć w tym Roku Przełomu. Nie będę pisał nic więcej bo obszerne omówienie warstwy tekstowej możecie przeczytać w recce Krisa tuż obok. A że on i ja dość rozmijamy się w końcowej ocenie dzieła? Myślę, że to najmniej ważne - bardziej liczą się emocje jakie ten krążek wywołuje w słuchaczu - te emocje związane z warstwą liryczną i te związane z samą muzyką.

ROZTERKA

Jak, do licha ciężkiego potraktować Year Zero? Krok do przodu w stosunku do Following Ghosts? Krok w tył? I tak i nie. Tak, bo struktura całej płyty jest bardziej wysmakowana i frapująca, nie, bo brak wzlotów do poziomu takiego Bug Eye. Czy to jeszcze w ogóle neoprogressive? Myślę, że wciąż - głownie za sprawą śpiewu Stuarta, ale i wielu fragmentów instrumentalnych. Spotkałem się z opiniami jakoby to właśnie charakterystyczny wokal Nicholsona i jego linie melodyczne szczególnie zaszkodziły Year Zero spychając ten krążek wciąż w objęcia neoprogu. Pewnie coś w tym jest, ale to może wielu z nas miało zbyt wysokie oczekiwania. Na tej samej zasadzie cierpi świetny Remedy Lane by Pain Of Salvation bo po The Perfect Element 1 wyobrażaliśmy sobie... no właśnie nie wiadomo do końca cóż takiego sobie wyobrażaliśmy. Od siebie powiem tak - jeżeli Year Zero mnie rozczarował to w stopniu niewielkim, może kolejne wariacje na temat Bug Eye tylko przypięłyby chłopcom łatkę autpowielania. Lubię śpiew Nicholsona i doceniam wysiłki zespołu włożone w stworzenie czegoś jeszcze innego niż Sleepers i Following Ghosts. Udało im się to, może nie w stopniu doskonałym, ale na pewno zadowalającym. Galahad tylko potwierdził, iż wciąż pozostaje najambitniejszą grupą brytprogową. Po zastanowieniu nie widzę racji w ocenianiu najnowszej propozycji poniżej noty jaką zebrał Following Ghosts - pomimo pewnych lamentów jakie tu przed Wami wylałem. Year Zero z pewnością pretenduje do miana dokonań ze ścisłej czołówki progresywnych wydawnictw 2002 r. Czyli sprawa jasna.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.