Pisanie o takich płytach jak „Nefastus” to bardzo ciężki orzech do zgryzienia. Nie dlatego, że nie wiadomo co napisać. Po prostu w przypadku takich albumów są dwie, bardzo różne strony medalu.
Bas, perkusja, wokal i gitary… Nic więcej. Jak ja dawno nie słuchałem nic takiego! Ostatnio z takim instrumentarium chyba tylko wczesny Queen, a z nowości… No właśnie… Czerstwe, czyste brzmienie, nie poplamione żadnymi klawiszami, komputerami, niby-smyczkami, wstawkami. Raz Nefastus gra trochę lżej, raz trochę mocniej. Tylko „trochę” nie robi niestety ogromnej różnicy.
Pierwsze słuchanie…
„Zaczęło się bardzo przyjemnie. Soft-rockowo z miłym, damskim wokalem. Jakby świeżo wyjęte ze studia. Bardzo dobra praca gitar, znajdzie się miejsce dla basu. Leci sobie w tle i słucha się bardzo dobrze.
(…)
Dochodzę do piątego utworu… Nie mogę dalej.”
Drugie słuchanie…
„No dobra. Teraz wsłuchamy się bardziej w te pierwsze 5 i przesłuchamy do końca… Riffy bardzo zgrabne. Czasem troszkę pomieszają… I znów, chcąc nie chcąc, wkrada się to słowo „trochę”. Słucham i jest fajnie, ale…
…dochodzę do siódmego utworu… To są jeszcze cztery? Nieeee… Innym razem!”
Trzecie...
Po kilku następnych próbach wysłuchania do końca nareszcie się udało. Szybko doszedłem jednak do wniosku, że nie zapamiętałem ani jednego kawałka. Patrzę na spis… Mówi mi coś tylko „Silence”, „Dirty Sky” i „Rain”… A może to było „Run”? No i jeszcze „Mesmerized”, bo na końcu i akustycznie. Nie zmienia to faktu, że wszystko zlało się w jedno.
I tu tkwi kłopotliwy dualizm Nefastusa. To nie jest wcale zła muzyka (wprost idealna na koncerty). Nie ma tu nawet jednej złej kompozycji. Świetna gra na gitarach, śpiew... Ale jako całość… Wiem, że muzyk całkiem inaczej podchodzi do utworów. Każdy jest dla niego inny, wie jak to grać, itd. To sprawia uczucie różnicy. Niestety słuchacz nie składał tych nut i dla niego wszystko jest takie samo. I jak tu teraz na to spojrzeć? Z jednej strony nuda, z drugiej ciężko zarzucić coś jeszcze. No cóż… Stanę po środku i dam 5.
Jednak wierzę w sąsiadów (zespół z Żukowa, kilka kilometrów od Gdyni) i myślę, że mają bardzo duży potencjał i talent. Zrobili kawał dobrego, rockowego grania, z tymże niezbyt urozmaiconego.