ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Leverage ─ Tides w serwisie ArtRock.pl

Leverage — Tides

 
wydawnictwo: Frontiers Records 2008
dystrybucja: Mystic
 
1. Fifteen Years - [5:31]
2. Superstition - [3:49]
3. Horizon - [4:24]
4. Dreamworld - [5:38]
5. Follow Down That River - [4:15]
6. Stranger - [5:39]
7. Sails - [3:52]
8. Marching to War - [5:06]
9. Twilight Symphony - [4:25]
10. Gone - [4:50]
11. Waterfall - [4:54]
12. Land of Flames - [5:13]
 
Całkowity czas: 57:48
skład:
Pekka Heino - vocals; Tuomas Heikkinen - guitar; Torsti Spoof - guitar; Marko Niskala - keyboards; Pekka Lampinen - bass; Valtteri Revonkorpi - drums
 
Brak ocen czytelników. Możesz być pierwszym!
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Brak głosów.
 
 
Ocena: 7 Dobry, zasługujący na uwagę album.
25.05.2008
(Recenzent)

Leverage — Tides

To moje pierwsze spotkanie z tym zespołem. Powiało troszkę chłodem dalekiej północy ale i zapachem spalonych opon. Pierwsze odsłuchania - od razu udźwignęli (cóż za ironia) ciężar swojego gatunku na swoim trzecim studyjnym albumie, dopisując do słowników obok haseł na literę „L” - „Financial leverage”, „leverage of buy” kolejne, z własną nazwą. „Leverage” - fińska definicja power-metal. Kraj z bardzo powermetalowymi tradycjami - że czują power widać to średnio co dwa tygodnie w najszybszym cyrku świata oraz w co trzecim ostrzejszym albumie wydawanym w europie.
Co na krążku. Jest to tegoroczna reedycja Frontiersa wydanego 2 lata wcześniej albumu „Tides” Japan Edition – z dwoma dodatkowymi utworami, które znalazły się jedynie na japońskiej wersji albumu. Całość brzmi zwarcie, melodyjne, z lekkim wykopem jednym słowem mocny kawał rockowego grania z lekką nutką finezji. Ot tak właśnie do formuły 1, gdyby te bolidy miały montowane zestawy audio. Choć wiele brzmień wydawało mi się znajomych, w przypadku tego albumu działały na korzyść. Ale z jak miłą gracją im to wychodzi. Kolejny świetny krążek, który można wrzucić do odtwarzacza na długą trasę. Coś bliżej? Bardziej ostrzejsza Arena, zwłaszcza z okolic debiutu. Z tą różnicą, że na wspomnianym krążku jest troszkę mniej pompatyczny i bardziej zróżnicowany materiał. Ot choćby akustycznie rozpoczynający się „Stranger”, później rozwijający się z mocną pompatyczną (by nie napisać rycerską) etiudę (Rhapsody?), czy „Horizon”, który swoją konstrukcją przypomina rockowe ballady z końca lat 80tych. Ale jak się wsłuchać, w tle lekko wybrzmiewa lekka partia smyczków, w całości świetnie podbita mocnym riffem i chórkiem i zakończona fajną solówką. Ale klawisze - producent dołożył starań, aby brzmiały masywnie. Bardzo selektywnie zrealizowany materiał. Cóż – aż chce się udać poza horyzont, we dwoje, choćby to miał być tylko sen. Aż po nieskończoność. ....

Ale jakby było było takich fajnych kawałków, kolejnym na liście jest „Dreamworld” mocny, soczysty rockowy kopniak z lekką nutką ... no właśnie „And the angel flying with me, let me to eternity, dreamworld is coming” (ze słuchu bo oczywiście promoboxy nie zawierają liryki tylko sam krążek w kartoniku). A to wszystko osnute stylizowanym na C.Nolana klawiszem – choćby to wytłumienie pod koniec z solo w symfonią w tle. Bardzo sympatyczny kawałek.
„Follow Down That River” dodatkowo znalazł się ja Epce wydanej pod tym samym tytułem, promując wydanie najnowszego albumu „Blind Fire” Tu za to ujawnia się nieco ostrzejsza strona zespołu, ale nie jest to moim zdaniem najlepszy kawałek na płycie. Właśnie uwagę przykuwa „Stranger” - bardzo udana kompozycja, dla wielbicieli grania z charakterkiem będzie to dobra pozycja.

Zespół dość mocno zróżnicował swoją tegoroczną propozycję. Typowo rockowy „Sail”, następnie ciekawa aranżacyjnie „Marching War”, która powinna spodobać się miłośnikom ostrzejszego pompatycznego grania, „Twilight Symphony”, miło gdzieś wybrzmiewający jak Deep Purple z początków lat 90tych. I jakby tego już było mało - „Gone”. Miło rozpoczynający się lekkim arpeggio, balladowy charakter i mocne klawiszowe tło. Po przebrnięciu przez speedowy „Waterfall”, pozostanie jak zwykle w takich wydawnictwach najlepsza kompozycja „Land Of Flames”. A jakże. Radzę zwrócić uwagę na konstrukcję części losowej. Pominąłem celowo dwa pierwsze utwory - a niech zostanie coś niedopowiedzianego.

Wrażenia jako całości? Słychać że to nie są rodowici anglicy - akcent się odzywa. Ale słucha się kapitalnie. Lekkie kompozycje, raczej nie brakuje niczego. Finowie po raz kolejny udowodnili swoją klasę. Mieszając pływy gdzieś z okolic Deep Purple z Areną i klasycznym progmetalowym graniem. Choć faktycznie takich zespołów zwłaszcza w tamtej okolicy jest na pęczki, o Leverage nie można raczej przejść obojętnie. Zaskakująco dobrze radzą sobie z melodyką, świetnie dobrane są brzmienia instrumentów, bardzo selektywna realizacja – można rozróżniać każdą nutkę. Do tego dochodzi miły dla ucha i wpasowany w brzmienie wokalista. Dobry, zasługujący na uwagę album. Rzadko który równie długo okupował listę odsłuchową, ale zła wiadomość dla wielbicieli jakości spod znaku 128kbps – kompresja wycina to co najlepsze.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.