ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Luca Turilli's Dreamquest ─ Lost Horizons w serwisie ArtRock.pl

Luca Turilli's Dreamquest — Lost Horizons

 
wydawnictwo: SPV Records 2006
dystrybucja: Mystic
 
1. Introspection/ 2. Virus/ 3. Dreamquest/ 4. Black Rose/ 5. Lost Horizons/ 6. Sospiro Divino/ 7. Shades of Eternity/ 8. Energy/ 9. Frozen Star/ 10. Too Late/ 11. Dolphins Heart/ 12. Gothic Vision
 
Całkowity czas: 48:18
skład:
All songs written and arranged - Luca Turilli
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,2
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,2
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,2
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,7
Arcydzieło.
,9

Łącznie 24, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
09.06.2006
(Recenzent)

Luca Turilli's Dreamquest — Lost Horizons

Pretensjonalne, patetyczne, wtórne, kiczowate, kalka na kalce, klisza na kliszy, zero oryginalności, pomysły ściągane skąd się da i nie da. Wszystkie grzechy główne rocka gotyckiego.
Poza tym ma rozmach, drive i melodie. Czyli jest... dobrze. Na wyjałowionej gotyckiej pustyni Turilli jawi się jako postać nietuzinkowa, jak palma w oazie. Nie jest to co prawda format Tilo Wolffa lub Carla McCoya, ale pozytywnie wyróżnia się w tłumie gotyckich straszydeł. Co prawda sam określa tą muzykę jako „symphonic electro-metal”, ale komu bym tego nie puścił, mówi o tym gotyk. A większość o tym mówi - dobry gotyk. No cóż, tak jest, że twórca, kiedy jego dzieło pójdzie wśród ludzi przestaje mieć na nie jakikolwiek wpływ.

Luca doszedł do wniosku, że proch dawno temu wymyślili Chińczycy, on już nie musi. Zamarzyła mu się rzecz efektowna i udało mu się coś takiego stworzyć. Za mikrofon postawił damę o głosie ewidentnie szkolonym – całkiem niezły alt , która potrafi dobrze wykorzystać swoje operowe możliwości. Podkład do tego też został dobrze przygotowany – wszystkie utwory zaaranżowane z symfonicznym rozmachem, niektóre z chórami. I dlatego kilka utworów przypomina „Upiora w operze” Tima Rice’a, a chóry z „Lost Horizons” kojarzą się najbardziej z „Carmina Burana” Carla Orffa. W ogóle całość robi wrażenie czegoś w rodzaju goth-rockowego musicallu. Za to w warstwie rytmicznej króluje sekcja rodem z zakładów metalowych, czasem rammsteinowo-oomphowata, a czasem niebezpiecznie zbliżająca się w stronę Scootera. Ale taki „Virus” to by sobie w niejednej dyskotece dobrze radził.

Cała ta muzyka to jest bardzo zręczne balansowanie na granicy obciachu i dokumentnego kiczu. Turilli szarżuje bardzo ryzykownie i jedzie po krawędzi. Efektowność od efekciarstwa dzieli bardzo cienka granica, ale jej nie przekracza. Zręcznie omija mielizny banału i ordynarnego disco. Czasami wydaje mi się, że musi się wywrócić, coś tam wymyśli i się wywinie.

Aha, słuchać głośno. Na granicy wytrzymałości słuchowej rodziny i sąsiadów.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.