ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Grand Trick, The ─ The Decadent Session w serwisie ArtRock.pl

Grand Trick, The — The Decadent Session

 
wydawnictwo: Transubstans Records 2005
dystrybucja: Oskar
 
1. Never Felt so Good
2. Without Anything Within
3. Long Way from Home
4. Late Morning Daze
5. The Grand Trick
6. The Follower
7. Black Hills
8. Rollercoaster Ride
9. Dog on The Leash
 
Całkowity czas: 50:25
skład:
Johan Dahnberg – vocals / Stefan Johanson – guitar / Jonas Malmquist – bass / Michael Karlsson – guitar / Daniel Larsson – drums
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,1

Łącznie 4, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 7 Dobry, zasługujący na uwagę album.
16.11.2005
(Recenzent)

Grand Trick, The — The Decadent Session

Co to za damskie nieszczęście wokalne miauczy w chórkach zaraz w pierwszym utworze? Pewnie jakaś kolejna miłość życia, któregoś z członków zespołu chciała zostać uwieczniona dla potomności. Chwalić Pana, tylko w tej piosence.

Szwedzka firma wydawnicza Transubstans specjalizuje się w wydawaniu głównie zespołów, które są mocno na bakier z kalendarzem. 2005, XXI wiek, no to co? Im to nie przeszkadza. Nie ma takiego prawa , które nakazuje być zawsze  w zgodzie z najnowszymi trendami w muzyce. Chociaż to też jest już jakiś kierunek – szukanie inspiracji głównie w twórczości wykonawców rockowych z lat 60-tych i 70-tych. Recenzowany przeze mnie niedawno First Band From Outer Space działa na niwie space rocka, The Grand Trick zajął się równie wdzięcznym tematem – hard-rockiem. Sporo jest takich kapel, które z niezłym skutkiem odświeżają ten  gatunek, ale The Grand Trick się wyróżnia – dawno nie słyszałem nowego zespołu, z dwiema gitarami prowadzącymi, nie takimi  w stylu NWOBHM, bo tego towaru jest dość sporo, ale takimi bardziej jak w Thin Lizzy. Siłą napędową utworów są doskonałe riffy (podrzuciliby trochę Riversidom, bo akurat ci cierpią na ich spory deficyt :)  ). Widocznie muzycy zespołu są wyznawcami zasady Paula Westerberga, szefa The Replacements – podstawą każdego , uczciwego, rockowego kawałka jest konkretny riff – trzeba wiedzieć, komu  w razie czego go podprowadzić. No i zgadza się , bo  „Late Morning Daze” zaczyna się dokładnie tak samo jak „Manic Depression” Jimi Hendrixa, a riff w „Never Felt so Good” też jest mi dziwnie znajomy, tylko nie mogę zlokalizować go w historii  (coś tak Rainbow... ). Można powiedzieć, że cała płyta to jedno wielkie zapożyczenie. I co z tego? Nic. Skopiować można brzmienie,  trochę styl gitarzysty, ,, pożyczyć”  riff, ale to wszystko  trzeba jakoś do siebie dopasować,  a tego  za zespół nikt nie zrobi, tego  się ściągnąć nie da. Muzycy z The Grand Trick nie mają zamiaru odkrywać niczego nowego i z premedytacją poruszają się po dawno wydeptanych ścieżkach. Ba, wydeptanych. Można powiedzieć, że już dawno  zarośniętych. Brak jest ballad na płycie. I dobrze, bo pozytywnie to wpływa na spójność i tempo nie siada. Same rockery. Oparte na schemacie – zwrotka, zwrotka refren, solówka ,lub solówki– zwykle bardzo dobre. Schemat - schematem, ale na nudę nie ma co narzekać. Niektóre utwory nieco bardziej rozbudowane aranżacyjnie i czasowo – „Late Morning Daze”, „The Grand Trick”. Nie zawsze jest klasycznie hard-rockowo, w „Rollercoaster Ride” , jednym z bardziej dynamicznych i bardziej przebojowych numerów, zblazowany, kinksowski wokal nadaje mu bardziej rock’n’rollowy charakter.

Płyta trwa nieco ponad pięćdziesiąt minut, zawiera dziewięć utworów – wypada średnia na utwór nieco ponad pięć minut – dość sporo. Widać , że pograć lubieją, a słychać, że i umieją. I jest to konkretne rockowe granie, a nie pitolenie o siedmiu zbójach.

Bardzo fajna rockowa płyta.

W kwestii formalnej  - kolejni debiutanci i znowu ze Szwecji.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.