ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 05.04 - Katowice
- 06.04 - Łódź
- 06.04 - Gdynia
- 11.04 - KRAKÓW
- 12.04 - ŁÓDŹ
- 26.04 - GDAŃSK
- 12.04 - Kraków
- 13.04 - Ostrowiec Świętokrzyski
- 19.04 - Gdańsk
- 20.04 - Chorzów
- 26.04 - Ostrów Wielkopolski
- 27.04 - Wrocław
- 28.04 - Poznań
- 04.05 - Lublin
- 12.04 - Olsztyn
- 13.04 - Bydgoszcz
- 12.04 - Kraków
- 20.04 - Bielsko Biała
- 21.04 - Radom
- 22.04 - Kielce
- 13.04 - Warszawa
- 14.04 - Białystok
- 25.04 - Poznań
- 26.04 - Szczecin
- 27.04 - Koszalin
- 28.04 - Gdynia
- 10.05 - Piekary Śląskie
- 14.04 - Warszawa
- 16.04 - Gdańsk
- 17.04 - Kraków
- 14.04 - Radzionków
- 20.04 - Gomunice
- 25.04 - Bielsko-Biała
- 18.04 - Rzeszów
- 20.04 - Lipno
- 24.04 - Warszawa
- 25.04 - Kraków
- 07.05 - Chorzów
- 08.05 - Siemianowice Śląskie
- 09.05 - Siemianowice Śląskie
 

felietony

17.05.2010

Poradnik dla tych co pierwszy raz - Czyli jak pisać recenzje i dlaczego nie.

Motto(1):
„Pisać o muzyce to jak tańczyć o architekturze.”
Edgar Froese
Motto(2):
„Artysta to człowiek, któremu się nie udało, a krytyk to artysta, któremu się nie udało.”
Nie wiem kto

strona 1 z 2

Kiedy tylko powstała sztuka, od razu pojawili się recenzenci (kto oglądał „Historię świata” Mela Brooksa, ten wie). Widocznie w naszej naturze jest wszystko opisać, określić, ocenić – i tak dalej. Kiedyś ktoś powiedział, że diabeł stworzył armię, a Bóg dezertera. W tym przypadku – Bóg stworzył sztukę, a diabeł krytyka (Nie wiem czy Nergal by się z Tobą zgodził – przyp. Agnieszka) .

Nic tak nigdy nie podnosiło temperatury na naszym portalu, jak co bardziej udatne recenzje niektórych płyt. Ponoć zaczęło się od „In Memoriam” Abraxasu. Sam też mam na koncie kilka takich „dzieł” – bo nie ma to jak wrzucić granat do szamba i w bezpiecznym ukryciu zobaczyć skutki eksplozji. Chociaż z tym bezpiecznym ukryciem różnie bywało… Niewątpliwie   recenzje i recenzenci zawsze wzbudzali i wzbudzają wiele namiętności – szczególnie wśród samych twórców, którzy najchętniej widzieliby nas w najciemniejszej tiurmie Świętego Oficjum. No ale są i będą straceńcy, którzy czują w sobie „wolę bożą” do pisania takich rzeczy. Może coś z tego, co tam jest niżej napisane, komuś się do czegoś przyda?

Co to jest recenzja?

Co to jest recenzja, zwana też recką i po co ona komu – jest to rzecz napisana mniej więcej po polsku, coś w rodzaju tekstu reklamowego, a służy temu, żeby przybliżyć dany produkt konsumentowi – zachęcić, albo zniechęcić do nabycia.

Jak pisać recenzje?

Po pierwsze – nie pisać. Jest tyle przyjemniejszych sposobów na spędzanie wolnego czasu. Od picia alkoholu, do odwiedzania muzeum. Możliwości jest dużo, NAPRAWDĘ bardzo dużo.
Dobrze, uparliśmy się – będziemy pisać. Aha – ważne. Jeżeli chcemy pisać głównie po to, żeby poprawić sobie notowania u płci przeciwnej – możemy przeżyć spore rozczarowanie. Ten sposób rwania lasek „na małpę” może być bardzo mało skuteczny (chociaż jeden z naszych młodszych kolegów twierdzi, że w jego wypadku sprawdza się to zupełnie dobrze…?) Musimy sobie też zdawać sprawę z tego, że w drabinie pokarmowej zajmujemy dosyć poślednie miejsce – tak gdzieś nieco wyżej od układaczy nekrologów. Ale już piszący teksty do ulotek reklamowych są na nieco wyższym stopniu rozwoju (zrobić ludziom wodę z mózgu trzeba umieć), a newsowcy z brukowców typu „Obleśne Nowinki” są już absolutnie poza naszym zasięgiem.
 
 
Wybrawszy taką a nie inną drogę życie, wypadałoby wiedzieć cóż to za indywiduum ten recenzent i gdzie go umiejscowić w muzycznym świecie. Muzyczny świat możemy podzielić z grubsza na dwie części – tą mniejszą, duuuużo mniejszą którą zaludniają muzycy, producenci, wydawcy i tym podobni, oraz ta znacznie większą – słuchaczy. Zwykle muzycznym pismakom wydaje się, że należą do tej pierwszej części i bardzo próbują to sobie udowodnić, fraternizując się na różnych eventach z ludźmi z tej drugiej strony odsłuchów. Tak nie jest, należą do tej mniej ekskluzywnej części muzycznego uniwersum (oczywiście są wyjątki – na przykład świętej pamięci John Peel). Są tylko słuchaczami. Tylko nieco szczególnego typu – potrafią przelewać swoje muzyczne przemyślenia na papier (*) (albo mają więcej talentu w tym zakresie od innych, albo mniej samokrytycyzmu). I lepiej, żeby o tym pamiętali, bo takie spoufalania się z muzykantami i podobnymi typami, może  koniec końców źle wpływać na ich wiarygodność (no bo wczoraj z nim piłem, a dzisiaj mam zrąbać jego krążek, albo zglanuję ten kawałek plastiku, a potem wytwórnia nie da promosów i będą musiał kicać do sklepu, żeby to kupić i to jeszcze za własne pieniądze, o wejściówkach na koncerty też będzie można zapomnieć – itd., itd.). Chyba, że im ta wiarygodność dynda. Czasami mam wrażenie, że niektórzy nawet nie wiedzą co to jest…
 
O czym pisać? Piszmy o tym na czym się znamy, albo o tym co lubimy, albo na czym się znamy i co lubimy. Ostatnia kategoria jest prosta jak budowa cepa – mamy swoje ulubione płyty, wykonawców, których lubimy od zawsze,  zajmujących się muzyka, której słuchamy bardzo dużo (w moim przypadku - synth-pop z lat 80-tych). Na czym się znamy – czyli jakiś nasz faworyt nagrał płytę, ale w sumie lepiej, gdyby tego nie robił. My jesteśmy fanem świadomym, nie traktujemy każdego dzieła naszego ulubieńca z czołobitnością i w recenzji dajemy upust swojemu rozczarowaniu. Albo trafia nam się płyta z gatunku w którym czujemy się jak ryba w wodzie, a jest to takie dzieło, że w całej wiosce mleko się od niego zsiada  i czujemy się w obowiązku ostrzec osoby postronne, że bliższy z nim kontakt grozi śmiercią lub kalectwem (do wyboru). Jednym słowem – bierzemy płytę pod obcasy. Co lubimy - trafiła nam się płyta wykonawcy grającego polka-doom-folk-turbo-metal, nie mamy zielonego pojęcia co to za homo, sam gatunek jest nam równie obcy jak ... Ale płytę ujeżdżamy trzy razy dziennie i fajnie byłoby podzielić się z innymi swoimi odczuciami na ten temat. Wtedy piszemy na świeżaka, czyli  neofitę. Wszelkie braki w wiedzy nadrabiamy entuzjazmem i komplementami. Cały czas podkreślamy, że my tu w gruncie rzeczy przypadkiem, o niczym nie mamy zielonego pojęcia, ale podmiot naszych ochów i achów jest po prostu rewelacyjny. Może się  nam to śmignąć. Bardziej kumaci w temacie odpuszczą nam pewne usterki, najwyżej się trochę pośmieją, ale tak dobrotliwie.
No i jest jeszcze jedna kategoria recenzji - prace zlecone. Ale to jak będziemy już "na etacie" w jakiejś redakcji. Wtedy od czasu do czasu nasz szef wręczy nam kilka płyt do zrecenzowania na wczoraj. No i tu się zaczynają schody. Często są to rzeczy, których metrowym kijem nie ruszylibyśmy, a tu jeszcze trzeba tego posłuchać i to kilka razy. Rzeczy, których absolutnie nie znamy i nie bardzo mamy ochotę je poznać. Po prostu sporo różnego barachła. Tutaj podstawowym problemem jest, że  to jazda na czas. Szybko. Z sensem. Konkretnie. Niestety – wena tfurcza chodzi se jak chce – raz jest, a najczęściej jej nie ma. A tu trzeba po kilka akapitów sklecić. "Jeszcze tylko coś na pięć wersów i koniec...". Orka na ugorze własnego natchnienia.
 

Czytaj na stronie: 1 | 2

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.